A MIAŁO BYĆ TAK PIĘKNIE.

W piątek nasza kurza rodzina wybrała się na spontanicznie niespontaniczną wycieczkę. Niespontaniczną ponieważ, sąsiadka zakomunikowała, że córka wchodzi w wiek dorosły i nie wie czy w związku z tym sufit nie zawali się nam na głowę. Bardzo cenimy sobie nasze zacne czerepy, dlatego spakowaliśmy Kuraka i wyjechaliśmy do Kazimierza Dolnego. Syn, jak na życzenie, przespał całą podróż. Na miejscu, ku mojej uciesze, wyczyścił wszystkie pojemniki z jedzeniem, jakie dla niego przygotowałam. Wieczorem bez walki poszedł grzecznie spać, a rano wstał długo po rodzicach. Wspaniały ten Kazimierz! Dzieci są tu jak zaczarowane. 
Następnego dnia po śniadaniu, wybraliśmy się na spacer brzegiem Wisły. Kurak wzorowo tuptał trzymając mamę i tatę za ręce. Piękny widok, bo tak rzadko spotykany. Każda mijająca nas mamusia wzdychała z zachwytem: "jaka grzeczna...dziewczynka". Na rynku Kurak hasał w najlepsze. Hop na schody! Siup na krawężnik! Biegał w każdą stronę a za nim ojciec i matka z aparatem. Niczego się nie spodziewając, starałam się uchwycić Kuraka chociaż na jednym zdjęciu. Nagle obok mnie, jakby spod ziemi, wyrosła cyganka. Mąż hen przede mną, zostałam sama na placu boju.
Jest we mnie taki pierwiastek, nie odkryty jeszcze przez naukowców, który przyciąga ulicznych ludzi interesu. Na moje wsparcie liczą młodzi i starzy, muzycy, artyści, wierzący i ateiści, przyjaciele psów, kotów, świnek morskich i kanarków, a także przypadkowi wróżbici, bezpartyjni politycy i jedna siostra zakonna. Asertywność nigdy nie była moją mocną stroną, więc wszelkie grupy społeczne, etniczne i religijne zawsze mogą liczyć na moją pomoc.
Aktualnie do kolekcji osobliwości mogę dopisać wspomnianą wcześniej cygankę. Postawna kobieta zagrodziła mi drogę i dużo nie musiała się wysilać, bo już miała mnie w garści. Po chwili zalała mnie werbalna powódź sącząca się z jej ust wraz z potokiem obietnic. Że szczęście mnie czeka, że dzieci więcej, że ja dobroduszna i w dobrobycie żyć będę. Ale pieniążka trzeba dać. Myślałam, że ów pieniążek załatwi sprawę i cyganka puści mnie wolno. Ku mojemu zdziwieniu, efekt był odwrotny. Cyganka wyciągnęła karty z rękawa i zaczęła wróżyć. Zdania zlewały się w jedno i ledwo mogłam doszukać się w tym jakiejś konkretnej przepowiedni. Po kolei padały takie słowa jak szczęście, praca, pieniądze, zdrowie, a zaraz potem smutek, nieszczęście i klątwa. A żeby klątwy się ustrzec to trzeba pieniążkiem w karty postukać. Czułam jak na czole pojawia się mi żyła ze stresu i zaczyna w uszach dudnić, więc stukam. Może teraz puści mnie wolno. Okazuje się, że nie tak prędko, bo zaraz leci kolejna przepowiednia a w niej wypadek, nieszczęście i znowu klątwa! Teraz też trzeba postukać, ale pieniążkiem papierowym. Powoli zaczynam wchodzić w stan paniki, bo w portfelu papierków brak. Przed oczami widzę już te nieszczęścia. Wybuchy wulkanów i trzęsienia ziemi na naszym osiedlu. Cyganka nie odpuszcza. Przekonuje mnie, że mąż na pewno ma w portfelu taki pieniążek, co nas ocali. Teraz już kręci mi się w głowie. Idziemy więc do niego. Ja, cyganka i klątwa. Okazuje się, że mąż też nie ma papierków, a nawet jakby miał to by nie dał i spłoszył cygankę, która zabrała mój pieniążek i zostawiła swoja klątwę. W tym momencie przechodzę swój pierwszy zawał. A miało być tak pięknie. Wspaniały poranek, cudowne dziecko i wieczne nieszczęście na do widzenia.
Tego dnia chodziłam ostrożniej niż zwykle i wypatrywałam czarnych kotów na każdym rogu. Kazałam mężowi jechać wolniej i po raz pierwszy od długiego czasu zapięłam pasy w samochodzie. Od powrotu do domu raz po raz odpukuję w niemalowane i pluję przez lewe ramię. Wdzięczna byłabym za kilka paciorków w naszej intencji i parę grosików wrzuconych do najbliższej fontanny. Jutro za pewne wyruszę na poszukiwania podkowy na szczęście, o ile nie wstanę z łóżka lewą nogą.
Pierwsza wizyta u psychoanalityka czyha już za rogiem.

xoxo Kura












  

Unknown

2 komentarze:

  1. Ale się ubawiłam :D teraz już wiem dlaczego instynktownie zwiewam na widok cyganek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazdroszczę, też przydałby się mi taki instynkt ;-)

      Usuń